niedziela, 23 czerwca 2013

"Cierpimy na próżno." - czyli o Rodzinie Borgiów



„Rodzina Borgiów” to serial stacji Showtime, oparty na książce Mario Puzo pod tym samym tytułem. Po zakończeniu „Dynastii Tudorów” show ten zajął jego miejsce w ramówce stając się hitem i gościł tam przez trzy lata, notując zadowalającą oglądalność i zdobywając kilka prestiżowych nagród. Najważniejsze jest jednak to, że w pełni na to zasługuje.

Fabuła w serialu opiera się na historii i wspomnianej wcześniej książce. Rodzina Borgiów, do dziś, nazywana jest przez wielu „pierwszą mafią”. Rodrigo Borgia, po oszukiwaniu na konklawe, zostaje wybrany na nowego papieża, któremu nadane zostaje imię Aleksander VI. Niedługo później syna Cezare mianuje kardynałem najbliższego jego świętej osobie, a drugiego Juan’a dowódcą wojsk armii papieskiej. Sam oddaje się planowaniem, cudzołożeniem i pozbywaniem się każdego kto chce go zdjąć z tronu Piotrowego.

Historia mówi o Rodrigo bardzo dużo. Pomimo, że wiele faktów nie zostało udowodnionych, to powszechnie wiadomo, że brał udział w orgiach, cudzołożył z Giulią Farnesse, czy własną córką Lukrezią. Jego działania wojenne były przemyślane, ale nigdy nie dały mu dostatecznej władzy, którą zdobywa jego przebiegły syn Cezare, już po jego śmierci. O nim samym mówiono, że kochał swoją siostrę w sposób kazirodczy, co w serialu jest doskonale przedstawione.



Nie będziemy się tu jednak rozwodzić nad historią, bo nie mam do tego ani wiedzy, ani umiejętności. Tak jak poprzednik tego show, on również był oskarżany o przekręcanie faktów i zmienianie wątków, ale należy to argumentować tym, że to nigdy nie miał być serial dokumentalno – historyczny, ale dramat z elementami historii. I to wychodzi mu bardzo dobrze.

Pierwszy sezon był średni. Traktowałem go bardziej jako wprowadzenie niż pełnoprawny sezon ( mimo podobnej liczby odcinków). Ukazał nam początki rodziny i jak rozpoczęły się ich konflikty z innymi królestwami. Ukazał Rodrigo jako człowieka zdeterminowanego i gotowego poświęcić wiele by zająć należy mu miejsca. Jego córka Lukrezia zostaje wydana w młodym wieku za okrutnego mężczyznę od którego próbuje się uwolnić za wszelką cenę, co w tamtych czasach nie było zbyt proste, a Cezare pokazany zostaje jako podenerwowany kardynał, który nie chce przebywać w tym urzędzie. Nie był zbyt poruszający ani wciągający. W odróżnieniu od jego następców.

Sezon drugi w końcu pokazał na co ten serial stacji. Zasługa większego budżetu i doświadczenia. Wszystko stało się piękniejsze i bardziej dokładne, a sama historia potrafiła przyciągnąć do ekranu. Rozpoczęła się długo oczekiwana przemiana Cezare z denerwującego kardynała w bezwzględnego dowódcę. Wątki wojenne i polityczne zaczęły wywierać poważny nacisk, a intrygi mnożyły się z każdą minutą. Druga część serialu wyniosła go naprawdę na wyżyny, a jej finał, choć minimalnie przewidywalny, rzucał na kolana.



Trzeci nie posiadał już tylu wątków historycznych i nie był pełen intryg. Skupił się na osobie Cezar’ego, który nareszcie był taki jak opisują go karty historii. Bezwzględny, okrutny i cholernie przebiegły. Rozpoczęto także wątek kazirodczego związku z jego siostrą. Pomimo, że obawiałem się lekkiego obrzydzenia i braku iskry, przedstawiono go po prostu bezbłędnie, a sceny erotyczne z ich udziałem były intrygujące i dobrze nakręcone. Wątki były zamykane powoli, a bohaterowie zmieniali się z każdym odcinkiem. Niestety serial zostaje anulowany, a jego finał jest kiepski. Jako odcinek nie jest zły, ale jako konkluzja w ogóle się nie sprawdza. Należy tylko liczyć, że twórca albo otrzyma pieniądze albo odnajdzie kogo innego zainteresowanego produkcją tego filmu.

„Rodzina Borgiów” jest serialem bardzo dobrym, który nie bał się zahaczać o poważne kwestie. Ukazywał historię jak najdokładniej i dosadniej, nie szczędząc kazirodztwa, tortur, czy publicznego spalenia na stosie. Od drugiego sezonu oglądanie go to czysta przyjemność i większość aktualnie lecących pozycji nie może się z nim równać pod względem jakości produkcyjnej. Szczerze polecam, choćby po to by zobaczyć jakie postaci nasza historia w sobie gościła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz