piątek, 2 listopada 2012

To jest dzieło. - czyli o Boy Meets World




Boy Meets World jest serialem, który w latach 1993-2000 miał okazję gościć w ramówce stacji ABC. Zdobył kilka nagród i tony nominacji z różnych kategorii. Jego oglądalność cały czas była na wysokim poziomie, a jakość serialu z biegiem czasu tylko się zwiększała. Pokochały go miliony,a dziś pamiętają go nieliczni. Szczególnie poza USA. Zacznijmy jednak od początku.

Cała historia opiera się na perypetiach kilku ludzi, których życie złączyło ze sobą. Mamy Cory’ego i Shawna, dwóch najlepszych przyjaciół od dziecka i na zawsze; Topangę – wieczną miłość pierwszego bohatera, chociaż z początku odrzucaną; Erica – starszego brata Cory’ego, troszkę głupkowatego, ale niesamowicie zabawnego. Do tego wszystkiego dochodzą ich rodziny oraz największy król, czyli Pan Feeny. Nauczyciel, który jak to sam określił Cory, uczy na każdym możliwym stopniu edukacji. Poza tym zawsze daje dobrą radę i wspomaga w potrzebie.

Historia przez siedem lat emisji bezustannie ewoluowała. Bohaterowie zmieniali się nie do poznania, fizycznie i psychicznie, zmieniały się ich szkoły i miejsca pobytu. Relacje i problemy z jakimi musieli się zmagać. Z każdym sezonem albo traciliśmy, albo zyskiwaliśmy nowe twarze. W przypadku zniknięć były w większości niewyjaśnione i nieuzasadnione, ale to już magia sitcomów. Jeśli jednak chodzi o nowych to byli to zawsze świetnie napisani i zaprojektowani bohaterowie, z których braku nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy dopóki się nie pojawili.



BMW odbiera się jako jedno wielkie nagranie życia. Wszystko jest naturalne i prawdopodobne, dzieje się, bo powinno, a bohaterowie reagują prawidłowo. To co jest naprawdę niezwykłe w tym show to, że jako sitcom nie skupia się na komedii. W trakcie, gdy setki innych seriali rozkładają komedię do powagi w stosunku 5:1, to tutaj była ona na równym poziomie. Wątki poważne przeplatały się z tymi zabawnymi na każdym kroku i nie dotyczyły tylko miłości i problemów z niej związanych (via "Przyjaciele") . Serial poruszał prawdziwe i trudne problemy jak przemoc domowa, alkoholizm, czy porzucenie rodziny.

Przez siedem długich lat serial poruszał, bawił i momentami szokował. Wprowadzał wątki, które inne, pełne produkcje bały się poruszać. Na dodatek posiadał odcinki, które po prostu zaskakiwały swoim pomysłem i wykonaniem. Jeden z najbardziej pamiętanych to epizod, w którym jeden z bohaterów trafia na plan serialu „Chłopiec zapoznaje się z wszechświatem” i spotyka orginalną obsadę. Całość jest autoironią skierowaną w stronę samego serialu i szczerze: bawi niepowtarzalnie.



Co jest naprawdę jednak zaskakujące to jego poziom. Smutno mi patrzeć na niektóre współczesne produkcje, których co drugi odcinek jest słabszy od poprzedniego, a następne sezony są jeszcze gorsze. Boy Meets World rozpoczął się świetny pierwszym sezonem, który bawił niesamowicie, ale był dość dziecinny. Drugi rozpoczął wątek dorastania. Trzeci dowalił poważnym tematami i jeszcze większym zainteresowaniem naszymi bohaterami. Czwarty poskładał mnie na łopatki swoją powagą i wciągającym tokiem. Piąty dał nam nowych bohaterów i nowe miejsce do obcowania. Szósty zmienił całkowity setting serialu i ponownie zbliżył nas do wirtualnych bohaterów. Siódmy, będący również zakończeniem, nie pozostawił suchej nitki na innych produkcjach. Nie było w nim ani jednego odcinka nastawionego w pełni na komedię, ale poruszył jak żaden poprzedni, a samo zakończenie powinno być wyświetlane każdemu scenarzyście, który chce dobrze zakończyć swój serial.

Mogę to już szczerze tutaj powiedzieć, chociaż rozwinę to w innym tekście. Boy Meets World jest zdecydowanie najlepszym serialem jaki kiedykolwiek przyszło mi obejrzeć. Kiedyś wymyśliłem sobie zasadę, że do każdego człowieka przypisany jest jeden film, jeden serial, jedna piosenka, jedna gra i jedno danie, które gdy pierwszy raz doświadczy będzie wiedział, że na to czekał cały ten czas. Mój film: Holiday, Piosenka: You’ll never leave Harlan Alive”, Gra: „Fahrenheit”, Danie: Spaghetti. A serial to właśnie Boy Meets World.



Smutno mi, gdy wiem, że niewiele ludzi zna ten serial. Zna, oglądało i poczuło. Jest to ewidentne dzieło, który na przestrzeni lat zostało lekko zapomniane. Nie powinno. Jest wszystkim czego można wymagać od serialu, a nawet więcej. Jest rozrywką i jest nauką. Ten serial to naprawdę cudowna robota. Zazdroszczę tym, którzy to doświadczenie mają jeszcze przed sobą.. Ja tymczasem już nie mogę się doczekać, kiedy zaliczę go ponownie. Naprawdę polecam.


3 komentarze:

  1. to jest podobne do cudownych lat:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobne. A żeby było śmiesznie to Ben jest bratem Freda. "Cudowne" bardziej wymagające i bardziej naturalnie zagrane. Oba jednakże - świetne.

    OdpowiedzUsuń
  3. czy mogę to obejrzeć gdzieś w internecie? czaje się na ten serial od dłuższego czasu, ale nigdzie nie mogę znaleźć

    OdpowiedzUsuń