The Glee Project to reality show stacji Oxygen, którego
pierwszy sezon wystartował w 2011 roku. Program na celu znalezienie osób, które
będą mogły uzupełnić ekipę aktorską właściwego Glee. Zacznijmy jednak od
początku.
Pewnego dnia twórca serialu Ryan Murhpy zdał sobie sprawę,
że ludzie się starzeją. Bez wyjątku, no takie życie. Zrozumiał też, że do tych
ludzi należą aktorzy, których razem z Robertem Ulrichem wybierał do serialu.
Postanowiono wtedy stworzyć The Glee Project, czyli program do którego może przyjść
każdy. Nie są to jednak przelewki. Tu nie można być tylko piosenkarzem, czy
dobrze wyglądającą osobą. Uczestnicy muszą wykazać się z dziedziny tańca,
śpiewu i aktorstwa. Czasami wszystko naraz. Jednak nawet to nie wystarcza
Ryanowi. Muszą posiadać również osobowość dla której on razem z drugim twórcą
Ian Brennanem będą mogli napisać rolę dla Glee. Długie to, a jakże porąbane.
Całe reality opiera się na powtarzającym się schemacie.
Tydzień się rozpoczyna. Uczestnicy dostają temat do którego będą musieli się
przystosować i piosenkę, którą muszą zaśpiewać jako „zadanie domowe” dla
Roberta Ulricha i gościa z Glee. W pierwszym sezonie linie były już dla nich
dobrane, w drugim muszą to robić sami. Poza tym wymaga się od nich choreografii
i idealnego przedstawienia tematu. Po zaśpiewaniu wymieniony wcześniej gość
mówi co myśli, a następnie wybiera zwycięzcę, który spędzi z nim kilka chwil
oraz będzie miał główną rolę w teledysku.
Następnie rozpoczyna się cały proces przez który uczestnicy będą
musieli później przechodzić będąc w Glee. Nagrywanie partii wokalnych z Nikki
Anders, nauka choreografii z Zachiem Woodlee i w końcu właściwe kręcenie
teledysku z świetnym reżyserem Erikiem White.
Podczas wszystkich wymienionych wyżej czynności ekipa od
obsady zajmuje się wybraniem tych, którym w danym tygodniu idzie najsłabiej.
Jest ich dokładnie trzech. I ta właśnie trójka wykonuje tzw. Występy ostatniej
szansy przed twórcą serialu Ryanem Murphy. On razem z resztą ekipy następnie
wybiera osobę, która musi program opuścić. Robert Urlich zawiesza listę tych,
którzy zostają wezwani i tego jednego pechowca. Uczestnicy czytają, płaczą lub
cieszą się i żegnają się z odchodzącym, a ten na zakończenie swojej przygody w
The Glee Project śpiewa piosenkę Avril Lavigne „Keep Holding On”.
I tak wygląda każdy odcinek, poza samym finałem. Nie znaczy
to jednak, że jest monotonnie. Uczestnicy, ich zachowania i teksty sprawiają,
że serialowi daleko od tego.
The Glee Project w mojej skromnej opinii jest genialną
alternatywą na beznadziejne Mam Talenty, Idole, Bitwy na Głosy i całą resztą
idiotycznych programów, które lecą w połowie krajów tej planety, ponieważ tutaj
występują naprawdę utalentowane osoby. Nie twierdzę, że tam nie, ale prawda
jest taka, że one muszą wykazać się głównie przed samym sobą. Uczestnicy tych
programów muszę przygotować występ dla szerokiej publiczności, aby przejść
dalej i ewentualnie wygrać nagrodę/ nagranie/inne. Tymczasem w The Glee Project
uczestnicy uczą się dostosowywać do danej sytuacji. Piosenki, tańca i
aktorstwa. Muszą wykazać się w każdej z tych dziedzin.
Co jest jednak rozczarowujące? No właśnie. Ryan Murphy w
skrócie. Człowiek, którego podziwiałem ( i w sumie dalej to robię), który daje
dobre rady, który wie co mówi i jak postępuje. Wie do czego dąży i wie co chce
ukazać. I tak było przez cały pierwszy sezon The Glee Project. Cudowni
uczestnicy, który odpadali przez swoje błędy i braki w samym sobie, ale Ryan
zawsze widział w nich osobę dla której mógłby napisać rolę. Przez pierwszy
sezon wszystko szło świetnie i nawet zakończenie nie było zaskakujące. Prosta w
końcu do napisania rola dla uczestnika z Irlandii i zaskakująca rola
chrześcijanina, która w uczestniku ukazała się dopiero pod koniec. Teraz jest
inaczej. Teraz leci drugi sezon. I coś do cholery z Ryanem jest nie tak.
Aktualnie mamy tutaj wielu niezwykle utalentowanych
uczestników i po to względem tanecznym jak i śpiewanym. Problem jest jednak z
historiami, a raczej tym czym samo Glee jest. Czyli serialem w którym każdy
znajdzie postać do której może odnieść własne życie. Dzięki niemu ma się poczuć,
jakby sam był inspiracją. I w drugim sezonie nie brakuje takich uczestników. Co
się jednak dzieje, gdy taka właśnie osoba w staje w szranki z niemiłą, nieuprzejmą,
klnącą, ale niezwykle utalentowaną osobą? Ona odpada, a ta druga przechodzi
dalej po raz czwarty, bo RYAN widzi coś w niej. Powtarza jej już któryś raz, że
ona niby jest tym co ten serial szuka, a jednak trafia dalej.
Moja ukochana uczestniczka ( i w sumie nie tylko moja) Nellie,
która poruszyła mnóstwo osób. Prowadzi w przeglądzie Oxygen z ponad dwukrotną
przewagę nad drugim w kolejności Blakiem, cudownie śpiewa, niedawno latała z USAF Thunderbirds,
jest piękna i tysiące osób przez cały czas powtarzają jak mogą się do niej
odnieść. Odpadła w 7 odcinku po wykonaniu takiej piosenki ( do której nawiasem napisałem chyba 5 tekstów):
To tyle ze spoilerów. Bardzo nie podoba mi się wiele rzeczy,
które się dzieją, ale wiadomo, że każdy może mieć swoje zdanie, więc ja tylko
wyrażam swoje ( nie przesadziłem ze spójnikami?).
The Glee Project jest jednak genialnym pomysłem. Czymś czego
jeszcze nie było i czymś czego długo nie będzie. Jest szansą dla osób
nieznanych, aby wystąpić w serialu, który tak bardzo uwielbiają. Jest szansą
dla artystów, aby rozpoczęli wielką karierę i by byli znani zanim wydadzą trzy
płyty. Jest szansą na pokochanie kogoś kogo w życiu nie spotkaliśmy, a jednak
zżyliśmy się z nimi bardziej niż z niektórymi członkami rodziny.
Co mogę więcej powiedzieć? Warto oglądać ten show. Nawet jeśli
Ryan podejmuje głupie decyzje. Nawet jeśli wpienia nas Lily, nawet jeśli nikt nie
jest naszym faworytem, warto patrzeć na naprawdę utalentowanych ludzi, którzy
spełniają swoje marzenia. Tylko pozazdrościć.
PS. Dajcie znać na kogo liczycie w komentarzach :)
Szczerze powiedziawszy, widziałam tylko urywkę jednego odcinka, w którym chyba parodiowali High School Musical, a przynajmniej tak to wyglądało. Słyszałam dużo pochlebnych opinii, czytałam masę pozytywnych recenzji, ale jakoś mnie ten serial do siebie nie przekonuje :(
OdpowiedzUsuńObejrzyj. Zobacz przynajmniej pierwszy odcinek, żeby zobaczyć jak to wszystko wygląda i o co w ogóle biega. Naprawdę polecam. A jak Ci się spodoba to masz niedużo do nadrabiania, a będziesz się świetnie bawić :)
Usuń