czwartek, 24 maja 2012

"Każdy, kto na nią spojrzał, pokochać ją musiał zaraz." - czyli o Grimm




„Grimm” jest serialem, który zainteresował mnie od pierwszych zapowiedzi. Jako, że baśnie ( a raczej ich przerobione wersje) legendarnych braci, były moimi ulubionymi wiedziałem, że tego tytułu nie będę mógł ominąć. Po pierwszym odcinku byłem jednak bardzo zmieszany. Po drugim jeszcze bardziej. Zbliżałem się do odrzucenia kompletnego. Na szczęście tego nie zrobiłem.

Bohaterem tego show stacji NBC jest Nick Burkhardt, policyjny detektyw, który pewnego dnia zaczyna widzieć dość nietypowe rzeczy. Ludzie, których spotyka na swojej drodze zmieniają się, ukazując swoje prawdziwe oblicza. Piękna dziewczyna wiedźmą, zegarmistrz wilkołakiem? Czemu nie? Chwilę później pojawia się jego ciotka, która wyjawia mu prawdę. Jest potomkiem TYCH Grimmów, a to niesie za sobą dużą odpowiedzialność. Widzi tzw. bionty, czyli potwory z jakimi Grimmowie musieli mierzyć się od wieków. „Wszystko co czytano Wam na dobranoc, to nie były baśnie… to były ostrzeżenia.”

W serialu zobaczymy też wątki otaczających go ludzi: narzeczonej Julliette, która jest weterynarzem; jego partnera Hanka, który nie raz zadziwi swoją odpowiedzią, bądź decyzjami względem kobiet; Monroe – zegarmistrza, którego poznał w trakcie pierwszej sprawy, gdy zaczął „widzieć”, a ten „grzecznie” go przywitał, czy kapitana posterunku, którzy również skrywa swoje tajemnice powiązane z Grimmami.



Mam nadzieję, że ten opis nie był zbyt chaotyczny. Starałem się. Przejdźmy do formuły serialu. Jest to kolejny tasiemiec z tzw. „tylną fabułą” ( jak ktoś wie jak się to zjawisko naprawdę nazywa piszcie, mam swoje braki), czyli dziejącą się od czasu do czasu w tle. W każdym odcinku mamy nową sprawę, która jak się szybko okazuje ma większe, bądź mniejsze powiązanie z biontami. Ich samych również spotykamy wiele, a im akcja posuwa się dalej, tym więcej rodzajów widzimy. Wilkory ( coś jak wilkołak), taranogry, niedźwiedziozwierze, zębowiedźmy i mnóstwo innych. Pod tym aspektem nie da się niczego twórcom zarzucić. Ciągle jest coś nowego.

Wątków z akcją ciągłą jest kilka, ale żaden póki co nie został rozwiązany do samego końca, co jest szczerze mówiąc, dość smutne. Mamy kwestię śmierci rodziców Nicka, Kapitana, który ma powiązania z Grimmami i Verratem, czyli organizacją walczącą z ich rodem ( chaotycznie), wątki konkretnych postaci takich jak Adelind – zębowiedźma z pierwszego odcinka i parę innych.

Warto wspomnieć o bardzo ciekawych efektach specjalnych jakie tu zastosowano. Podczas, gdy bionty tracą panowanie nad sobą i ukazują swoją prawdziwą twarz, widzimy animacje ich przeistoczenia, co sprawia bardzo fajne wrażenie. Dodatkowo nigdy nie wiemy, czy dana osoba jest naprawdę zła, czy możemy równie odmienna jak główny bohater od swoich przodków.



Nie da się zauważyć, że ten serial jest co najmniej nierówny. Zaczyna się średnio, potem jest gorzej, zaczyna być dobrze, jest świetnie w okolicach trzynastego odcinku, znowu spada, znowu rośnie i serwuje tragicznie rozczarowujący i przewidywalny finał. Jak więc z tym serialem jest? Jest leniwo i jest nieźle. Rozpoczął się słabo, bo tak się po prostu dzieje w wielu startujących serialach, później było lepiej, bo pomysłów i pieniążków było więcej, ale kiedy serial otrzymał zamówienie na drugi sezon znowu wkradło się lenistwo, które nie zamknęło niczego, wprowadziło niepotrzebny zamęt i zakończyło pilotowy sezon najprostszym możliwym cliff-hangerem, który wymyślić mogła by nawet moja mała siostra.

Czy jednak przez to powinno się go odrzucić? Nie sądzę. Serial jest niezły i ma swoje naprawdę mistrzowskie momenty ( scena końcowa trzynastego odcinka – MIÓD!), pomimo swoich wpadek i kiepskiego zakończenia. Poza tym to jest NBC i ma drugi sezon, więc coś musi być na rzeczy. Polecam obejrzeć i nie odrzucać od razu, a może znajdziecie coś zupełnie odmiennego od innych show jakie lecą w telewizji. Dajcie znać.


Pamiętniki #4 - Powrót, napisy i nowy blog




Witam wszystkich ponownie. Wróciłem. Mam nadzieję, że tym razem na dużo dłużej. Okres bezwenny po części się skończył. Potrzebowałem małego uderzenia i wnerwienia, a chęć do pisania wróciła, a wraz z nią kilka innych rzeczy.

Po pierwsze nie mam pojęcia jaka będzie częstotliwość wystawianych tekstów. Będzie to zależeć od czasu jaki muszę poświęcić na dany materiał. Wróciłem do tłumaczenia napisów dlatego jest go trochę mniej. Moje prace możecie podziwiać w serialu „In Treatment”, czy „Don’t Trust The B---- In Apt 23”. Tak jakby to kogoś interesowało.



Jako, że wiele serialowych tekstów już się tu pojawiło, pojawią się następne. Dużo następnych, bo tematów jest naprawdę wiele. Patrząc na to jak wiele seriali zostaje anulowanych, albo nie zostaje i się szmaci na całej linii, nie można tego pominąć. Zaczniemy jeszcze dzisiaj.

A tak poza tym coraz częściej śpiewam. Czasami nawet za dużo. Może za trzy lata też będę śpiewał tak fajnie jak Mike w „Glee”. Tak, mam manię na „Glee” i niektóre osoby mogą mnie… no. Wiadomo, bądźmy kulturalni.

A propos kultury… założyłem nowego bloga. Jeszcze nie o grach, bo na razie nie jestem jeszcze gotowy do pisania o nich, ale o emocjach. Daję w nim upust wszystkim emocjom jakie we mnie siedzą, dlatego link do niego ma tylko mój przyjaciel i osoby z „zewnątrz”. Oznaczony jest +18 z powodu dużej ilości przekleństw i nadchodzących tekstów (uwaga!) erotycznych.



A na razie polecam tą piosenkę, bo jest po prostu świetna.


wtorek, 8 maja 2012

Poetycko #1 - 8 maja 21:11

Z tym tekstem zaczynam nową serię, którą publikować będę już tutaj, a nie na wpisach. Jak macie pomysły na tytuły dla tekstów, wrzucajcie od razu. I mówcie co myślicie. Piszę to co czuję, więc czasami wychodzą z tego różne rzeczy, więc korekty są mile widziane. Miłego czytania.


Dlaczego nastrój ten tak wzburzony przeszywa mnie? Dlaczego czuję się jakbym był w ciężkim śnie? Ogarnia mnie zastanowienie, kto, gdzie i po co? Dla kogo i czyim kosztem? Błędny romans z własnym życiem zatoczył koło, a ja dalej stoję w miejscu swojej pustki. Odzyskałem i zagrałem, a jednak coś sprawia, że nie ma nic. Padam na łóżku, gdy leci ten hymn, a ja nie wiem co robić. Jak gdyby marzenia odpłynęły gdzieś pomiędzy prawdą. Sztuczna rzeczywistość przyćmiła tą, którą widzę przed sobą. Krople wody spadające na moje plecy na którym noszony jest krzyż zmęczenia. Umysł przeciążony setkami analiz i tego co nie pasuje. Widzę przed sobą to wszystko, widzę te uśmiechy i te ubranka, a zaraz potem widzę te błędy. Te decyzje, które doprowadziły do nieszczęścia. W snach widzę te ciemne włosy i ciemną sukienkę Anioła Ciemności i nie mogę przestać. Budzę się i nie mogę zrobić nic. Nie jest to miłość, a strach przed prawdą, przed samym sobą. Nie zasługuję, by nawet powiedzieć słowo. Moimi łzami gram sobie kołysankę, myśląc o tym jak się poruszasz. Trzymam się krawędzi i skaczę bez liny. Zakochany, czy zagubiony, stąpam po cienkiej granicy. Moja szansa i moja utrata.


środa, 2 maja 2012

Pamiętniki #3 - czyli o wszystkim i alkoholu minimalnie




Zastanawiam się co się tu zaczęło dziać. Wszystko zaczyna dziwnie się sypać i układać w zupełnie inny scenariusz niż to przewidziałem. Poznaję się po ludziach o których już miałem wyrobione zdanie, wrogowie robią się sami, a ja mam dość wszystkiego w około. Rozmawiam na tematy, które nie powinienem i rozmyślam gdzie zniknąć. Gdy wymieniam co trzyma mnie tutaj nie jest tego dużo. Miałbym problemy, żeby wyjechać? Nie.

Nawet mnie dopadło lenistwo. Wiem, że tyle mam rzeczy do roboty, a jednak nie chce mi się ani pisać, ani czytać. Teraz tylko oglądam, gram i pracuje, gdy nadchodzi okazja. Nic mi jednak nie sprawia przyjemności. Chcę pisać, ale po prostu nie mogę. Okres bezwenny znowu się zaczął ( nowe słowo Once Again ).

Przebiegłem, a raczej przetruchtałem dwa kilometry myśląc, że może coś się zmieni. Nic. Zero satysfakcji, dobrego samopoczucia, czy weny ze zmęczenia. Nic, a nic. Jestem kilka minut w tył, ale 10 punktów w przód.

Nudzi mnie rozwój niektórych seriali, a te nowe są dość kiepskie, nie licząc paru przykładów. Przydałoby mi się coś o tym napisać, ale też mi się nie chce. Ehh…

Dzisiaj miał przyjść Przemek i mieliśmy jak za dawnych czasów zasuwać w The Mercenaries z Resident Evil V i jak zwykle wszystko pizło. Irytuje mnie to, bo jest jedyną osobą z którą mogę tak spędzić czas. Mogę i chcę przede wszystkim. I znowu dupa, a ja znowu bez celu.



Zacząłem słuchać Nightwish. Na razie wybrane utwory, jak mi się spodoba to zdecydowanie przerzucę się na pełne albumy. W tej chwili jestem bardziej niż zachwycony, a piosenka powyżej po prostu mnie zmiażdżyła, chociaż to tylko cover.

Wczoraj były urodziny mojego dziadka. 70 lat wybiło na liczniku, ale on mówi, że ledwo przekroczył 30-stkę. Kocham go. Jednak widziałem wczoraj za dużo. Stwierdzę tylko, że wyniosłem z tego wszystkiego, że cieszę się, iż jestem abstynentem. Cieszę się, że nigdy nie zacząłem pić, ani jarać. Miałem na to wielką ochotę, ale wystarczyło zdać sobie sprawę, że nie ma z kim, żeby sobie odpuścić. Jestem zdrowy ( nie na umyśle, oczywiście) i cieszy mnie to. A co będą robił na półmetku? Pewnie słuchał muzyki, ale dzięki za pytanie.



A teraz coś z debilizmów świata codziennego. Myślałem, że zepsuł mi się odtwarzacz w telefonie. Resetowałem go kilka razy, zmieniałem karty i już chciałem go odinstalować. A co się działo? Skakał mi po liście, zamiast jeździ po kolei. Przed chwilą okazało się, że ma po prostu ustawione losowe odtwarzanie… Dziękuję mojej kochanej siostrzyczce ;*

Miłego dnia i jutrzejszego narodowego święta. Ja spadam na obiad, który moja Mama nazwała Misz-masz. Już się boję…