niedziela, 28 października 2012

"Zioło jednoczy ludzi." - czyli o "Weeds"




Trawka. Mmm… konopie. Mmm… Nancy. Mmm…, że kto? No właśnie. Oto on. Serial „Weeds”, który wystartował w roku 2004 na kanale Showtime i od razu zgromadził sobie rzesze oddanych fanów, bardzo przychylne opinie ze strony krytyków i zdobył kilka prestiżowych nagród. Dobra passa kończy się jednak szybko. Zacznijmy jednak od początku.

Trawkę można podzielić z grubsza na 3 epizody.
I Epizod trwa od pierwszego do trzeciego sezonu. Rozgrywa się w fikcyjnym mieście Agrestic w którym wdowa, niejaka Nancy Botwin podejmuje się sprzedaży marihuany, aby zarobić na utrzymanie siebie, swoich synów Shane i Silasa, gosposi i eks-szwagra Andy’ego. Poznajemy też jej dostawców, czyli „przemiłą”, czarnoskórą Heylię oraz jej podwładnego, będącego również osobą, która zaprosiła Nancy do interesu, Conrada. Przystojny i umięśniony mężczyzna ma jednak większe ambicje niż bycie ciągłym popychadłem. Na drodze do końca spotykamy się także z wiecznie zbakanym doradcą finansowym Nancy oraz radnym miasta Dougiem Wilsonem, który z trawki uczynił sztukę. Do tej cudownej paczki dołączyć musimy również rodzinę Hoades, w składzie: arogancka i denerwująca Celia, jej pantofel-mąż Dean oraz ich początkującą homoseksualnie Elizabeth.

Bohaterów można by jeszcze wymieniać z godzinę, ale lepiej zobaczyć i poznać samemu. Epizod I był zdecydowanie najlepszym i najbardziej owocnym czasem dla tego serialu. Było śmiesznie, ciekawie i wciągająco. O zakończeniu 2 sezonu, które do dziś pozostaje jednym z najlepszych cliffhangerów w moim życiu, nawet nie wspomnę.



Epizod II obejmuje 4, 5 i po części 6 sezon. Po pewnych wydarzeniach, których nie zdradzę, większość bohaterów opuszcza Agrestic i przenosi się do Ren-Mar, małego miasteczka niedaleko granicy z Meksykiem. Fabuła obejmuje zmagania Nancy z nowym miejscem i meksykańskim kartelem.
Ciągle śmiesznie, choć mniej, dalej ciekawie, choć mniej pomyślane, ale nie było już wciągająco. Bohaterowie potrafili intrygować, ale do czasu. Do czasu 6 sezonu, który nie licząc ostatniego odcinka ( notabene powinien być zakończeniem serialu) był po prostu słaby, a usunięcie jednej z głównych bohaterek było prawdziwie błędną decyzją.

Epizod III obejmuje po części szósty oraz cały siódmy i finałowy ósmy sezon. Kończąc wątek kartelu Nancy stara się odbudować swoje życie. Jej bliscy nie chcą z nią przebywać, a nawet Ci, którzy się poświęcą prędzej, czy później będą mieli dość. Powraca także siostra pani Botwin i jej dwie małe diablice ( czytaj: córeczki).

Nie ma co przeciągać. Sezony te, nie licząc trzech ostatnich odcinków, są profanacją i tanią podróbką, aniżeli dobrym serialem. Nie dość, że nie jest śmiesznie, to jeszcze potwornie nudno. Doug i Andy starają się nadrobić braki w scenariuszu, ale niestety im to nie wychodzi. Jest tragicznie. Cały ten czas emisji można by uznać za czystą pomyłkę i jeden wielki skok na kasę.



To tak w dużym skrócie. Historia zmieniała się jak oszalała i to zwykle na gorsze. Usuwanie świetnych bohaterów, wprowadzanie nieciekawych nowych, głupie wątki ze zmianami. Serial po 3 sezonie, nie potrafił się zdecydować, czy chce być bardzo dobry, czy żałosny. I to jest smutne.

Osobny akapit należy poświęcić samej Nancy. Postać grana prze Mary Louise-Parker jest jednocześnie jedną z najbardziej seksownych i pięknych mamusiek jakie można zobaczyć, ale z drugiej strony jest potwornie głupia, a jej akcje są nieprzemyślane. Raz płacze, niszczy życia, a później znowu ryczy, że to zrobiła. Rani najbliższe sobie osoby i porzuca praktycznie wszystkich. Nie radzi sobie z niczym, a odmawia pomocy. Gdy nie mogła sobie poradzić z wszystkim co się wokół niej działo, rozebrała się i wskoczyła do basenu. W skrócie jest świetnie napisaną i zagraną bohaterką, nawet jeśli po pewnym czasie przestaje się tolerować.

Wszystko się toczy i wszystko przemija. 8 lat Trawki. To było długie osiem lat serialowego haju, który ciągle opadał. Nie ratowało go aktorstwo, czy coraz odważniejsze sceny erotyczne głównej bohaterki. Finał przyszedł i dał nam poczucie, że w sumie mogło być jeszcze gorzej. Wrócili starzy znajomi, a innych pominięto i zostawiono jedynie z dennym wspomnieniem. Sam ending nie był jednak zbyt happy.

8 lat. Długo. Bohaterowie wyrośli z tego do czego byliśmy przyzwyczajeni. Trawka zdobywała nagrody i była wielbiona. Przez nastolatków, dorosłych i gospodynie domowe, które o Maryśce nie wiele wiedziały. Coś jednak upadło, coś pękło i ta wielkość uleciała. Teraz serial pozostanie już tylko średniej jakości wspomnieniem i jednym wielkim buchem. Jednak na zawsze niech MILF będzie z Wami.