środa, 26 września 2012

"Oto właśnie walczyliśmy" - czyli o Kings




„Kings” jest serialem, który zadebiutował w 2009 roku na kanale NBC. Jego premiera poprzedzona była bardzo konfudującymi zwiastunami i zapowiedziami, w których pierwsze skrzypce odgrywały motyle i wieści o ogromnym budżecie. Czy wszystko jednak poszło po myśli twórców?

Serial ten jest współczesną, a zarazem alternatywną dla naszego świata, wersją biblijnych zmagań Dawida i króla Saula ( w tym przypadku Silasa). Akcja rozgrywa się głównie w stolicy państwa Gilboa, Shiloh i opiera się na ukazywaniu życia rodziny królewskiej. Wątek iście ciekawy, jak i nużący.

Głównym bohaterem poza całą rodzinką jest niejaki David Shepherd, chłopiec ze wsi, który przez swą odwagę połączoną z głupotą uratował księcia i zniszczył czołg wroga, który nosił jakże to biblijną nazwę, a mianowicie „Goliath”. Zostaje oddelegowany ze wojny i mianowany kapitanem, a król zaczyna widzieć w nim swojego najbardziej lojalnego sługę.



Uch. To tak w dużym skrócie. Fabuła „Kings” jest bardzo wymyślna i z początku nawet ciekawa. Niedługo później staje się jednak nudna, głupia i potwornie przewidywalna. Bohaterowie, będący z początku dobrze napisani i skrywający swoje tajemnice, po chwili stają się bardzo stereotypowi i dość denerwujący, z naiwnym i często zapłakanym Davidem na czele.

Niektóre odcinki stawiają temat religii i Boga w samym centrum. Staje się on podstawą dla wszystkiego co się dzieje i co ma się stać. Wątki te, szczególnie z wykorzystaniem motyli, bywały dość ciekawe, jednak krótkotrwałe. W jednym odcinku Bóg panem i władcą, w drugim nie ma o nim słowa. Na dodatek finał kompletnie z tym wszystkim przesadził, traktując temat jako podstawę całego odcinka, który notabene był niezwykle męczący i przewidywalny.

Opisując ten serial nie można nie wspomnieć o jego budżecie. Gigantycznym budżecie. Każdy odcinek kosztował od 2 do 4 milionów dolarów, a sam pilot ponad 10. Ten aspekt został jednak doskonale wykorzystany. Duże i otwarte przestrzenie, piękne kostiumy i medale, czy osławione już Goliathy. Animacja również potrafiła wywołać uśmiech na twarzy ( aż chce się zrobić spoiler).



Co tu można jeszcze powiedzieć? Seral jest interesujący, ale i nużący. Aktorstwo momentami razi ( próbujący płakać aktora, grający postać Davida jest nie do przebicia), a innymi zachwyca. NBC odwaliło kawał dobrej roboty ( zdanie, które rzadko się słyszy), jeśli chodzi o produkcję i ogólny wygląd serialu. Szkoda, że fabuła nie była już taka piękna, a po chwili do znudzenia przewidywalna.

Czy warto obejrzeć „Kings”? Moim zdaniem warto. Nie trzeba, nie jest to mus, ale warto. Choćby dla pięknych widoków i dużego budżetu. Jeśli jednak macie coś ciekawsze, bądź po prostu lepszego do nadrobienia, to ten mały serialik niech spoczywa w małej półeczce z dopiskiem „Kiedyś obejrzę”.