W życiu, a w
szczególności w roku 2012 przyszło mi obejrzeć wiele naprawdę tragicznych
produkcji serialowych takich jak "Breaking Bad", "Homeland",
"The Walking Dead" czy choćby odstraszające jak "American Horror
Story: Asylum". Zacząłem tracić wiarę w istnienie jakiegokolwiek dobrego
show w tym świecie. Brakowało mi porządnej rozrywki i przejmującej akcji. I
wtedy pojawiła się ta cudowna perełka. I nastało "Revolution".
Fabuła tego dzieła jest w pewnym sensie prosta, ale zarazem złożona
(zadbał o to wyrafinowany skład scenarzystów). Akcja rozgrywa się w czasach współczesnych,
ale z pewną bardzo istotną zmianą. Mianowicie nie ma energii. Cały świat
zostaje jej pozbawiony. Baterie, akumulatory, czy zwykłe urządzenia elektryczne
stają się bezużyteczne. Wszyscy ludzie są od tej pory zdani tylko na siebie i
swoje umiejętności przetrwania. Wątek średnio ciekawy. W końcu kto by chciał oglądać
jak tłumy ludzi radzą sobie z przeżyciem w świecie gdzie nic nie działa i muszą
walczyć o wszystko, a jednak okazywać litość. Gdzie tam, taką amatorkę mamy już
w wspomnianym „The Walking Dead”. Tutaj twórcy poszli o milowy krok dalej. Przenieśli
akcję o 15 lat do przodu, gdzie krajem rządzi milicja niejakiego generała
Monroe, który ze swoimi chorymi ambicjami chce przejąć nad nim pełną władzę. I
teraz dopiero zaczyna się jazda.
W świecie tym żyje się trochę jak w średniowieczu, ale
jednak bardziej współczesnym. Mamy broń, ale amunicji jest jak na lekarstwo. Tylko
o czym ja tu gadam. Przecież najważniejsi są bohaterowie. I tutaj mam
protagonistkę Charlie, której zostaje porwany brat, a ona wraz z wujem, macochą
i pewnym nerdem wyrusza na jego ratunek. Przejmująca walka o przetrwanie i ciągłe
mijanie się z milicją potrafi przyprawić o niemałe palpitacje serca. Emocje występują
na każdym kroku. Jednak to nie wszystko. Jak się okazuje ( i tutaj znowu
gromkie brawa dla scenarzystów) komuś po 15 latach przypomniało się, że może
trzeba się zająć przywracaniem energii. Tylko że teraz będzie ona jedynie
służyć do niecnych celów, takich jak przejęcie władzy. Kto jednak posiada
dostateczną wiedzę, bądź przyrządy do wprowadzenia tego w życie? Tego musimy dowiedzieć
się już sami.
W tym serialu jest wszystko. Niebywałe aktorstwo, wciągająca
i przejmująca historia, jasno nakreśleni i doskonale zagrani bohaterowie,
niesamowite cliff-hangery i przede wszystkim genialne wykonanie w tym
zachwycające efekty specjalne. Jest to naprawdę praca boskich dłoni, które
dokładnie wiedziały co i jak robić, by nie popełnić żadnego błędu po drodze.
Podobno nie ma pracy doskonałej, ale temu serialowi naprawdę niewiele do niej
brakuje.
Dobrze i w tym momencie kończymy te cudowne wywody i dla
odmiany zróbmy coś szalonego: Powiedzmy prawdę. Ten serial to tragedia.
Wszystko w nim i wszystko wokół niego jest tragedią. Każda sekunda z nim
spędzona jest równie bolesna jak oglądanie śmierci szczeniaczka. To jest istny
szajs, który nie wiadomo jakim cudem trafił
do telewizji. Boże jedyny, gdy pomyślę, że w sąsiedztwie wyżej
wymienionych seriali coś takiego ma miejsca ( i w dodatku dostaje pełny sezon)
to mam ochotę rzucić oglądanie i zostać mnichem na Madagaskarze.
Choćby nie wiem co nie bierzcie tego do rąk. Nie puszczajcie
tego, nie kupujcie i nie ściągajcie. Ten serial jest obrazą dla wszystkiego co
żyje. Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że to jest projekt XXI wieku, a nie jakaś
średniowieczna próba przewidzenia przyszłości przez zalane czarownice. Nie
potrafię już bardziej wyrazić emocji związanych z tym show. Więcej śmiechu niż
przy dobrej komedii, aktorstwo, które da się lepiej zrobić rano przed lustrem,
gdy próbujemy się obudzić, a efekty specjalne wyglądają jakby z lat
sześćdziesiątych. To jest niesamowite, jak takie coś mogło przejść przez
wszystkie zabezpieczenia i dostać się do telewizji publicznej.
Jaki jest powód? Może taki jak mój ( przynajmniej mam taką
nadzieję), czyli chęć dobrego śmiechu przy czymś absolutnie słabym. Odkrycie
tej niezwykle tępej tajemnicy i zgłębienie tej arcy-durnej fabuły. Spokój w
nabijaniu się i pluciu w ekran jedzeniem z ilości nonsensów rzucanych w naszą
stronę. Ja się od niego uzależniłem, ale Wy wszyscy póki jeszcze możecie
uciekajcie. Jak najdalej.